Trzy lata temu ropa Brent kosztowała ok. 110 dol. za baryłkę. Obecnie jest niemal o 60 proc. tańsza. Efekt? Właściciele diesli tylko w zeszłym roku na paliwie zaoszczędzili ponad 1400 złotych, samochodów napędzanych popularną „95” prawie 1,1 tys. zł.
Według danych Eurostatu, Polska w 2016 r. sprowadziła z zagranicy ponad 177 mln baryłek ropy naftowej. Większość importu pochodziła z Rosji, skąd zakupiliśmy prawie 85 proc. niezbędnego do funkcjonowania gospodarki surowca. Rachunek, który wystawili nam eksporterzy „czarnego złota”, wyniósł 7,2 mld dol., co przełożyło się na średnią cenę baryłki na poziomie 40,64 dol.
Warto przede wszystkim zauważyć, że miniony rok był czwartym z kolei, kiedy nasz rachunek za ropę wyraźnie się zmniejszył. W 2012 r. zapłaciliśmy za nią prawie 20 mld dol. przy podobnym wolumenie importu. Dwa lata później było to 16,5 mld dol., a już w 2015 r. jedynie 9,5 mld dol.
Oszczędności wyglądają także spektakularnie, gdy wyrazimy je w złotym, nawet mimo osłabienia się w ostatnich latach polskiej waluty w relacji do amerykańskiej. W 2012 r. średni kurs dolara wynosił 3,25 zł. To oznacza, że koszt importu ropy w tamtym okresie sięgnął ok. 64 mld zł. W kolejnych latach było to 57 mld zł, 52 mld zł oraz 35 mld zł. W ub.r. natomiast za sprowadzony surowiec zapłaciliśmy ok. 28 mld zł, czyli prawie o połowę mniej niż dwa lata wcześniej.
Wiele korzyści i ograniczone straty
Bezpośrednie korzyści niższych cen ropy naftowej, a także paliw, stosunkowo szybko odczuli kierowcy. Dane Eurostat pokazują, że średnia cena benzyny bezołowiowej w 2012 r. wynosiła w Polsce 5,69 zł za litr. Trzy lata później było to 4,65 zł za litr, a w ub.r. przeciętnie gospodarstwa domowe płaciły za litr PB 95 4,34 zł.
Zestawiając informację o średniej cenie paliw z danymi GUS dotyczącymi ilości benzyny kupowanej przez Polaków (793 litry w 2015 r.) oraz posiadanej liczby samochodów napędzanych popularną „95” (7,31 mln), można obliczyć, że przeciętne korzyści na kierowcę wyniosły w 2015 r. ok. 800 zł, a rok później prawie 1,1 tys. zł.
Jeszcze więcej oszczędności uzyskało 3,3 mln kierowców, których auta są napędzane dieslem. W 2012 r. litr oleju napędowego (ON) kosztował 5,67 zł, trzy lata później 4,5 zł, a rok temu 4,11 zł. Ponieważ właściciele diesli kupują ok. 900 litrów ON rocznie, to w ich portfelach zostało w 2015 r. i 2016 r. odpowiednio po 1050 zł i 1422 zł.
Niższe koszty surowców energetycznych to nie tylko oszczędności dla kierowców oraz zwiększenie siły nabywczej gospodarstw domowych. Spadek cen ropy ma także praktycznie bezpośrednie przełożenie na poprawę bilansu handlowego, a więc i na wkład eksportu netto do PKB.
W ostatnich czterech latach rachunek Polski za ropę naftową zmniejszył się w sumie o ponad 80 mld zł w porównaniu do scenariusza utrzymania ich cen z 2012 r. Warto także zwrócić uwagę, że redukcja kosztów paliw ma szczególne znaczenie dla firm transportowych, budowlanych czy tych działających w sektorze rolniczym. Niższe ceny ropy oznaczają dla przedsiębiorców wyższe zyski i większą chęć do inwestycji.
Negatywne elementy związane ze spadkami cen surowców mogą natomiast objawiać się niższym popytem na towary i usługi ze strony państw eksportujących ropę naftową. W przypadku Polski negatywne skutki zdecydowanie ustępują pozytywnym. Na podstawie danych NBP w Raporcie o Inflacji z marca 2015 r. skumulowany dodatni efekt dla PKB w okresie 16 kwartałów, po trwałym obniżeniu kosztów ropy naftowej o 10 proc., można oszacować na ok. 0,35 pkt proc. Przy spadku w granicach 50-60 proc. powinniśmy więc otrzymać wartość ok. 2 pkt proc. PKB.
Pozytywne efekty powinny się utrzymać
Poza dotychczasowymi oszczędnościami dla krajowej gospodarki w wysokości ponad 80 mld zł, wyższymi odczytami PKB, czy wzrostem siły nabywczej gospodarstw domowych, jest też duże prawdopodobieństwo utrzymania się cen ropy na bieżących poziomach i podtrzymania pozytywnych efektów dla polskiej gospodarki.
Rewolucja łupkowa w Stanach Zjednoczonych zmieniła podział sił na globalnym rynku ropy naftowej. Kontrakty terminowe na ten surowiec wskazują, że jego cena w najbliższych kilku latach nie powinna przekroczyć przedziału 55-60 dol. Również coraz wyższa efektywność producentów w USA oraz ograniczony wzrost popytu globalnego sugerują, że koszt tego podstawowego surowca energetycznego utrzyma się blisko bieżących poziomów przynajmniej do końca obecnej dekady.
Wypowiedź: Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Źródło:Newsrm.tv
Dodaj komentarz