„Morze niczego” czyli Sah-ar
News, Turystyka motocyklowa

„Morze niczego” czyli Sah-ar

[B]Sah-ar czyli „morze niczego”[/B]
[B]Prolog…[/B]

W tegorocznej wyprawie do Algierii weźmie udział 10 osób poruszających się na 6 motocyklach oraz 2 samochodami. Miłośnicy pustynnych klimatów to ekipa z Rzeszowa i okolic. Trasa wyprawy, której celem jest Algieria prowadzi przez Rzeszów-Monachium i Genuę, skąd płynie prom do stolicy Tunezji  – Tunisu. Na chwilę obecną jest to jedyne morskie połączenie z tej części Europy. Przelot samolotem nie wchodzi w grę, ze względu na koszty – szczególnie jeśli chodzi o transport pojazdów). Prom pokonuje trasę Genua-Tunis w 24 godziny. Sam Tunis uczestnicy wyprawy traktują jak port tranzytowy i mimo niezwykłego uroku miasta planują go jak najszybciej opuścić  i kierować się w stronę granicy algiersko tunezyjskiej za oazą Nefta.

[B]Zdjęcia z Algierii (2004 rok):[/B] Cezary Błaszczuk i Grzegorz Zając

Ks. Cezary - Oaza Tiezur

Parę słów o papierologii i biurokracji…

Zdobycie wizy do Algierii to przedsięwzięcie dla wytrwałych oraz cierpliwych i może zająć nawet dwa miesiące. Algierskie biuro turystyczne wysyła listę osób deklarujących się na wizytę w Algierii (tak samo jest nawet dla grupy jednoosobowej) do specjalnego wydziału w ministerstwie w Algierze, który weryfikuje wszystkie dane. Po jakimś czasie (może to być długi czas) papiery trafiają do ambasady algierskiej w Polsce, która wbija wizy do paszportów. Nie ma najmniejszego sensu dzwonić do kogokolwiek i interweniować w sprawie szybkiego załatwienia sprawy z wizami ponieważ czas afrykański płynie inaczej niż europejski a pojęcie elastyczności i cierpliwości nabiera nowego wymiaru. Oczywiście jeśli we wniosku wizowym wspomni się niefortunnie o chęci jazdy na południe kraju motocyklem to jest to „strzał w kolano” i „totalna porażka”. Konsul odmówi oczywiście wydania takiej wizy twierdząc, że motocykliści jeżdżą nie wiadomo gdzie, trzeba ich często szukać albo wykupywać z rąk porywaczy. Uogólniając konsul chce mieć święty spokój a z motocyklistami są zawsze jakieś problemy! Widocznie taki ich urok.

Woda na trasie do Djanet

Generalnie po północnej Algierii można się poruszać bez przewodnika ale wjazd na południe kraju już jest dość mocno kontrolowany.  Posterunki żandarmerii rozmieszczone są przed i za każdym miastem, co trochę utrudnia i uprzykrza podróż. Z biurokratyczną  wręcz dokładnością sprawdzana i porównywana jest  ilość osób jadących w grupie z danymi, które przewodnik ma w dokumentach. O ile za dnia wszystko utrzymane jest w jakimkolwiek porządku (jeśli działanie biurokracji w Afryce można nazwać porządkiem), to po zmierzchu podróżowanie i przemieszczanie się na terenie południowej Algierii jest dość niebezpieczne i ryzykowne. Głownie ze względu na dość dużą nerwowość w garnizonach. Podobno najpierw tu strzelają a rano sprawdzają w kogo ! Faktem jest, że właśnie tędy wiodą szlaki przemytnicze „białego śniegu” z Kolumbii oraz Wenezueli  przez centralną Saharę do Egiptu. To stąd przemycany towar trafia na rynki europejskie przez Europę wschodnią. Bliskość szlaków przemytniczych sprawia, że obszar jest tym bardziej niebezpieczny!

Wydmy w Algierii

Cel wyprawy…

Celem uczestników wyprawy jest przejechanie Sahary i dojechanie najdalej jak tylko się da na południe. W programie wyjazdu nie przewiduje się zwiedzania muzeów, zabytków czy starych fortów legii cudzoziemskiej, których na trasie będzie kilka. Celem jest Sahara sama w sobie – niespotykanie miałki i ciemnożółty a czasem czerwony piasek pod wielkim błękitnym zwrotnikowym niebem…

Djanet Tamm w Algierii

Etapy trasy…

Pierwszy obóz jest w planie w pobliżu algierskiego przejścia granicznego (obok oazy Nefta). To właśnie gdzieś tu był kręcony odcinek pierwszej sagi z gwiezdnych wojen. Jest to pewna atrakcja turystyczna dość skutecznie skomercjalizowana i zadeptywana przez setki turystów, wielbłądy i sprzedawców mieczy dżedai.

Na przejściu granicznym Taleb Larbi na uczestników wyprawy będzie oczekiwał lokalny przewodnik. Wymóg podróżowania po terenie Algierii z przewodnikiem obowiązuje od około dwunastu lat, a dokładnie od momentu gdy doszło do porwania 30-osobowej grupy turystów z Niemiec.

Do wyboru są dwie trasy ale jak to zwykle bywa w takich krajach, w poniedziałek coś jest dozwolone a we wtorek już nie. Głownie powodem takiego typu utrudnień są  lokalne zamieszki i wygasająca powoli na pograniczu Mali, Mauretanii, Nigru i Algierii rebelia Tuaregów. Jeszcze rok temu Tauregowie szturmowali i zdobyli największe miasta malijskie i szykowali się do ataku na stolicę.

Tuareg

Szeregi rebeliantów zasilali uciekający z Libii najemnicy, którzy ciągnęli za sobą dużą ilość nowoczesnej i ciężkiej broni. Fakt, że granice w Afryce istnieją tylko na mapach, pozwala na dowolne przemieszczanie się dużych grup nawet z pojazdami gąsienicowymi. Na chwilę obecną sytuacja została na tyle opanowana, że możliwa jest reaktywacja turystyki ale wciąż tylko w niektórych regionach.

Uczestnicy wyprawy przejadą świetnie utrzymanymi drogami asfaltowymi przez Toug gurt-Ouargla a potem pustynnymi pistami (tak się nazywa pustynny trakt przez Saharę) do Hassi Messaoud – Bordij Omar Driss -Illizi (wzdłuż granicy libijskiej) i na koniec do Djanet.

Trasa jest niesamowicie widokowa, ponieważ wiedzie pomiędzy jednymi z najwyższych wydm na świecie Grande Erg Oriental (wydmy wysokości 10-piętrowego bloku).  Jest to raj dla miłośników offroadu, a więc zarówno dla kierowców samochodów jak i motocykli enduro.  Stacje paliw można spotkać raczej w każdym większym mieście ale niekoniecznie musi być na nich paliwo. Najlepiej stosować się do żelaznej zasady i mieć przy sobie zapas na 400 km, nie zapominając oczywiście  o zapasie wody pitnej.

Algieria - Cezary na motocyklu

Illizi i Djanet to dwie miejscowości na płaskowyżu Tassili’n Ajjer, gdzie znajdują się  światowej sławy neolityczne rysunki naskalne pokazujące jak żyzna była kiedyś Sahara: ryby, owce, słonie oraz prehistoryczne grobowce zbudowane z kamieni.  Wszystko jest ukryte pomiędzy wygasłymi stożkami wulkanicznymi, z których pozostały do dziś tylko zastygłe kominy lawy.

Jeśli okaże się, że miejscowość Djanet będzie zamknięta z jakiegoś powodu i niedostępna dla turystów to ekipa będzie zmuszona do zmian w trasie – na Toug gurt-Ouargl-Ghardaia-Insalah-Tamanrasset.

Po drodze na zaplanowanej trasie znajduje się oaza Timimoun z wielkimi łagodnymi wydmami i ukrytymi pomiędzy nimi małymi taflami wody , gajami palmowymi oraz słonym jeziorem (naturalnie bez wody) oraz alternatywną drogą wiodącą przez Reggane –  dawniej był to atomowy poligon francuski.

Typowe znaki drogowe w Algierii

Tamanrasset jest ostatnią miejscowością algierską na południu. Na ulicach wciąż można spotkać   Tuaregów w niebieskich szatach z mieczami na plecach. Obowiązkowym punktem w tym wypadku będzie przejazd do przełęczy Assekrem, gdzie można wjechać lub wejść na najwyższy szczyt Sahary (góry Hoggar) Tahat 2918 mnpm. Na przełęczy  usadowiona jest pustelnia francuskiego mnicha Foucauld’a,  który tam żył i stworzył jedyny słownik tuaresko-francuski. Przełęcz zapewnia także  fenomenalny spektakl wschodzącego i zachodzącego słońca. Całe wodowisko odbywa się w absolutnej ciszy „morza niczego” jak nazywają Saharę Tuaregowie. Sah-ar to po tauresku  „morze niczego”.

Inną ciekawą opcją, którą rozważają uczestnicy wyprawy jest jazda na południe w stronę Nigru (jedną z pierwszych tras rajdu Paryż Dakar) aż za posterunki w In Guezzam. Regularny ostrzał wspomnianych posterunków przez szmuglerów i Tauregów spowodował  ich likwidację. Po przejechaniu 300km chłopaki planują wjechać na terytorium Nigru i postawić nogę na najsłynniejszym szlaku przemytniczym Afryki Północnej jakim jest Marlboro Piste. Ten cieszący się złą sławą szlak przemytu papierosów oraz ludzi do Europy z centralnej Afryki wiedzie przez morderczy płaskowyż Tenere,  gdzie został pochowany pomysłodawca rajdu Paryż Dakar.Do tego szlaku oraz do granicy z Nigrem można dotrzeć z miasta Djanet. Podróżowanie trasą pomiędzy Djanet i Tamanrasset jest na chwilę obecną zablokowane z powodu stacjonujących tam dużych grup rebeliantów, z którymi wojsko wciąż nie może sobie dać rady.

Trasa do Tramanrasset

Trasa powrotna generalnie będzie przebiegała tą samą drogą. Drużyna wyprawowa nie planuje żadnych dłuższego rekonensansu i dalszych wypadów po okolicy, ponieważ nie dysponuje odpowiednim zapasem wody oraz paliwa.  Poza tym czynnik ludzki i biurokracja mogą skutecznie ograniczyć mobilność grupy. Przewodnik raczej nie pozwoli, żeby ktoś się odłączał bo miałby bardzo duże nieprzyjemności przy spotkaniu z żandarmerią.

Powrót do Europy chłopaki planują na tym samym promie ale po drodze chcą zawinąć na Maltę, gdzie znajdują się wspaniałe fortyfikacje templariuszy.

Fabrizio Meoni - wielokrotny uczestnik i zwycięzca Rajdu Dakar

źródło: Turystyka motocyklowa

12 lutego 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

RECENT COMMENTS
FlICKR GALLERY
O nas

W budowie